17-09-2013

Polityka zagraniczna Rosji wobec Gruzji i gruzińskie reakcje. Sytuacja w tym regionie Północnego Kaukazu

Autor tekstu: Jakub Szczepanik
dodał: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Goście, Gruzja, Ogólna

I. Ogólne założenia rosyjskiej polityki zagranicznej

12 lutego tego roku prezydent Władimir Putin zatwierdził nową „Koncepcję polityki zagranicznej Rosji”. Rosja nie wyrzeka się dążenia do wielo biegunowości świata. To pozwala mieć nadzieję, na utrzymanie własnej strefy wpływów, usankcjonowanej przez inne mocarstwa.

Priorytetem są relacje z tak zwaną „bliską zagranicą”, czyli obszarami postradzieckimi mającymi pozostać, wedle planów Kremla, osią rosyjskiej strefy wpływów. Najważniejszym krajem w tej strefie, wymienionym z nazwy, pozostaje Ukraina. Jednym z ważnych miejsc rosyjskiej ekspansji pozostaje region Południowego Kaukazu.

II. Sytuacja na Kaukazie Południowym:

Obecnie trzy kraje tego regionu mają zróżnicowane stosunki z Rosją. Od zwasalizowanej Armenii po zdystansowany Azerbejdżan i przeciwną Rosji, Gruzję. Rosjanie starają się wszystkie te kraje przekonać do bliższego partnerstwa. Na razie zaś chcą przeciwdziałać w podpisaniu przez nie układów stowarzyszeniowych z Unią Europejską. Rosjanie bardzo często podsycają napięcia w regionie. Wahającym się mocno nad wejściem do wspólnoty Euroazjatyckiej, Ormianom funduje się podwyżkę cen gazu. Ponadto politycy rosyjscy przypominają często w Erewaniu, że ich umowa obronna z Armenią obowiązuje tylko na terytorium republiki. To jawna sugestia, że w razie ponownego konfliktu z Azerbejdżanem o Górski Karabach, Armenia winna liczyć tylko na siebie.  
Władze azerskie straszy się wsparciem opozycji, utrudnia tranzyt ropy azerskiej przez Rosję. Przede wszystkim zaś Moskwa popiera „niezależność”, od władz centralnych w Baku, formalnie niepodległego, a faktycznie dołączonego do Armenii, Górskiego Karabachu. Wobec Gruzji użyto zaś argumentu ostatecznego – wojny z roku 2008.

III. Gruzja

Państwo to graniczy z Rosją. Od rozpadu ZSRR władze w Tbilisi starały się uniezależnić od Rosji. Taka bowiem byłą wola, antyrosyjsko nastawionego społeczeństwa. Moskwa w zamian podsycała nastroje separatystyczne w, należących wcześniej do Gruzji, Abchazji i Osetii Południowej oraz Adżarii. Osetia oraz Abchazja ogłosiły się nawet niepodległymi republikami. Znalazły swoich protektorów w Moskwie.    
Trzeba tu pamiętać, że Gruzja jest w bezpośrednim sąsiedztwie z należącymi do Rosji autonomicznymi, muzułmańskimi, republikami, tj. Czeczenią, Dagestanem i Inguszetią. Szczególnie w Czeczenii, występuje znaczny separatyzm antyrosyjski. Rosjanie mają więc obawy, że Gruzja może się stać bazą wypadową do walk przeciwko wojskom rosyjskim. Ponadto Kreml widzi zagrożenie dla własnej pozycji na Kaukazie, poprzez umacnianie się kontaktów Gruzja z  NATO oraz z USA i Unią Europejską. Gruzja – USA. Nasiliły się one po rewolucji róż, w 2003r. Co prawda Gruzini nie zostali przyjęci do NATO, ale nadal chcą współpracować z Zachodem. Mówi o tym także (choć już o wiele mniej zdecydowanie) nowy premier, Bidzina Iwaniszwili, który, ze swoją partią, „Georgian Dream” („Gruzińskie marzenie”), wygrał ostatnie wybory parlamentarne.  
IV. Działania Rosji wobec Gruzji. Sytuacja w uzależnionych od Rosji byłych prowincjach gruzińskich

Planem strategicznym Rosji jest oczywiście utrzymanie Gruzji we własnej strefie wpływów. Moskwa chce to uczynić poprzez utrudnianie jakichkolwiek działań gruzińskich zmierzających do integracji z Zachodem. Ponadto Rosjanie chcieliby uzależnić Gruzję gospodarczo. Stąd embarga na podstawowe w gruzińskim eksporcie,  wina czy kultową w dawnym ZSRR wodę mineralną „Borjomi”. Wprowadzono też, dokuczliwe dla wielu Gruzinów, ograniczenia w ruchu osobowym – wizy na wjazd do Rosji oraz zawieszenie bezpośrednich połączeń lotniczych Tbilisi z Moskwą.
Najważniejszym zaś sposobem nacisku na władze gruzińskie wydaje się szachowanie sytuacją wokół Osetii Południowej i Abchazji. Rosja bardzo aktywnie wspiera separatyzm, tych dwóch, gruzińskich, regionów zachowując przy tym pozory bezstronności i udając mediatora. Rosjanie próbują wykazywać, że ich udział w tym konflikcie jest niezbędny ze względów … humanitarnych. Rosja wspiera finansowo oraz militarnie Abchazję i Osetię. Ponadto masowo przyznaje się obywatelstwo rosyjskie mieszkańcom zbuntowanych republik. Doszło do tego, że 90% Osetyjczyków dostało już paszport rosyjski. Mieszkańcy tych dwóch qausi państw nie potrzebują też wiz na wjazd do Rosji.
 W Moskwie zdają sobie sprawę, że w ten sposób nie dość, że osłabia się władze w Tbilisi to jeszcze i utrudnia kontakty ze strukturami zachodnimi, które oczekiwałyby uregulowania jakichkolwiek kłopotów granicznych.
Rosja ma ograniczony wpływ na Gruzje poprzez partie polityczne, tak jak robi to np. na Łotwie. W Gruzji jest bowiem bardzo mało Rosjan. Niema więc jakiejkolwiek otwarcie prorosyjskiej partii.  Rosjanie próbowali także wpływać na władze gruzińskie poprzez ograniczanie dostaw gazu. W Tbilisi znaleziono jednak na to sposób – gazociąg z Azerbejdżanu.  Tych porażek rosyjskich było jednak więcej. Pomijając sam fakt uniezależnienia się republiki od Rosji, trzeba tu choćby wspomnieć przegranej moskiewskiej intrydze w Adżarii, gdzie upadek wariantu współpracy z Rosją przybrał wymiar odsunięcia od władzy, w roku 2004, prorosyjskiego prezydenta Asłana Abaszydze.   
Obecnie Rosja wobec Gruzji przyjęła pozycję wyczekującą. Jest to ułatwione, gdyż  nowa ekipa rządzącej, z Bidziną Iwaniszwilim, nie potrafi jednoznacznie określić swojego stosunku do Rosji. Ułatwia też Moskwie sytuację konflikt wewnątrz gruzińskiego establishmentu, pomiędzy Iwaniszwilim i obecnym jeszcze, prozachodnim prezydentem, Michailem Saakaszwilim. Iwaniszwili także ostatnimi czasy zapowiedział rozważenie wznowienia importu rosyjskiego gazu przez Gruzję. To by oznaczało zagrożenie nie tylko dla importu gazu z Azerbejdżanu. Taka sytuacja byłaby też groźna dla funkcjonowania całego tranzytu azerskiego gazu przez Gruzję do Europy.
Jednym z terytoriów uniezależnionych od Gruzji, przy jednoznacznej pomocy Rosji, jest Abchazja. Kraj (region) ten, ma do tej pory klanową strukturę społeczną. Wynikiem walki tych klanów są choćby zamachy na pełniącego funkcję prezydenta, Aleksandra Ankwaba. Bo to jest walka o władzę w kraju i o rozdział jego bogactw. To także walka o dostęp do subsydiów rosyjskich. Ponadto Ankwab (na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych minister spraw wewnętrznych Gruzji), poważnie wziął się za walkę z korupcją. A przecież to także domena klanów, które mogłyby stracić swoje dochody. Dodatkowo za tymi zamachami stali najprawdopodobniej także urzędnicy z Moskwy, którzy biorą udział w rozdziale rosyjskich dotacji. Rosjanie zamachy próbowali wykorzystać do przedstawienia Gruzji jako kraju próbującego, razem z islamskimi terrorystami z Czeczenii, zakłócić spokojny przebieg igrzysk w Soczi. Jednocześnie w Moskwie sugerowano, że broń do zamachów wieziono przez Turcję, choć kraj ten w ogóle nie graniczy z Abchazją.
Intrygi rosyjskie bardzo zeźliły Abchazów. Nastąpiła nawet w tej sprawie wymiana korespondencji dyplomatycznej pomiędzy Moskwą i Suchumi. Protesty dyplomatyczne to jednak tylko fragment narastania niechęci do panoszących się wszędzie Rosjan. Wyrazem tego jest choćby konflikt religijny o podległość lokalnej cerkwi prawosławnej. Część hierarchii chciałaby utrzymać podległość wobec Moskwy, ale wcale nie mniejsza część hierarchii jak i wiernych myśli o afiliowaniu się przy strukturze religijnej z centralą w Konstantynopolu. Abchazi bowiem natomiast budować niepodległe państwo, w bliskich związkach z Turcją. Tworzą się tu zręby państwa z wszystkimi jego atrybutami, instytucjami. Prezydent Ankwab delikatnie także sugeruje, że interesuje go tylko pełna niezależność, przy balansowaniu wpływów Rosji i narodowej niezależności. Opcja prorosyjska jest prezentowana tylko przez mieszkających tu także Ormian oraz Rosjan.
Jak na razie jednak 70% budżetu Abchazji pochodzi z rosyjskich dotacji. Rosjanie starają się wobec Abchazji stosować bardzo delikatną politykę. Moskwa jest w niezręcznej sytuacji. Bo wiadomo, że na żadnej niepodległości Abchazów, Rosjanom nie zależy, ale z drugiej strony nie mogą przecież formalnie występować przeciw niezawisłości, którą oficjalnie promują.
Jednym z elementów walki o niezawisłość była zdecydowana  odmowa oddania Rosji niewielkich terytoriów nieopodal Soczi. Oficjalne Suchumi jest temu absolutnie przeciwne, mimo nacisków ze strony Moskwy. W przypadku gdyby te naciski rosyjskie trwały nadal skończy się to tylko dalszym wzrostem nastrojów antyrosyjskich w samej Abchazji. Te same nastroje powstają również w związku z dużą ilością Rosjan, którzy chcieliby osiedlić się na stałe w Abchazji. Moskwa nawet naciskała na Suchumi, by władze separatystyczne zmieniły prawo o nieruchomościach w tym kierunku, aby domy mogli tu kupować przybysze z Rosji. Abchaskie władze jednak nie ustąpiły, a przybysze z innych krajów mogą nabywać nieruchomości tylko na wieloletnie dzierżawy. Władze abchaskie chcą także, jako element niezależności, wprowadzić, w miejsce rubla, własną walutę oraz zapraszają do siebie międzynarodowych obserwatorów – mimo sprzeciwu Rosji.
Na terenie Abchazji bardzo aktywne są firmy tureckie. Pomaga w tym procesie obecność w Turcji dużej diaspory abchaskiej. Są także pojedyncze przykłady misji rozpoznawczych biznesu z krajów europejskich. Ponadto same władze abchaskie ogłosiły, że są gotowe tworzyć warunki rozwoju firmom z różnych krajów. Przede wszystkim oficjalne Suchumi chciałoby rozwijać turystykę.
Abchazja jest zawiedziona brakiem inwestycji rosyjskich w tutejszy sektor turystyczny. Rosjanie niedwuznacznie bowiem zakomunikowali, że nie interesuje ich tworzenie konkurencji dla pobliskiego Soczi. W geopolitycznych planach Moskwy Abchazja ma zostać tylko rosyjską strefą buforową. Takie stanowisko bardzo źle przyjmują władze Abchazji. Ponadto Abchazi są bardzo niezadowoleni z pomysłu Rosjan, by Abchazja przyjmowała repatriantów z Syrii. To potomkowie Abchazów, którzy wyjechali tam jeszcze w osiemnastym wieku. Obecnie są znani z prorosyjskich sympatii. Rosjanie jednak zdecydowanie protestują przeciwko repatriacji również XVIII – wiecznej diaspory abchaskiej z Turcji. Bo akurat ci emigranci są antyrosyjscy i przywieźliby do Abchazji nastroje protureckie.
Z drugiej jednak strony Abchazi absolutnie nie zgadzają się na, delikatnie wysuwane ze strony gruzińskiej, sugestie, że można zacząć rozmawiać o niepodległości Abchazji przy spełnieniu dwóch warunków: wyprowadzenia z regionu wojsk rosyjskich oraz zezwolenia na rozpoczęcie powrotu uchodźców  gruzińskich, których w czasie wojny wygnano.
Konkludując można stwierdzić, że Abchazja staje się powoli państwem ze wszystkimi jego atrybutami. Chyba nie za bardzo może się z tym pogodzić Rosja. Stąd delikatne oskarżenia o promowanie ideologii islamskiej. W Suchumi oficjalnie odrzucono ideę, przedstawioną dwa lata temu przez Hilary Clinton o „niby paszportach gruzińskich” dla Abchazów. Po cichu jednak toleruje się otrzymywanie takich dokumentów przez Abchazów, chcących odwiedzać Gruzję. Pewnie rychło powstaną także ułatwienia przy dalszych podróżach z takim dokumentem. To może wykazać małą atrakcyjność paszportu rosyjskiego.
Zupełnie inna jest sytuacja w Osetii Południowej. To region (kraj) absolutnie podległy Rosji. W Osetii mają miejsce obecnie faktyczne rządy triumwiratu: obecny prezydent (Leonid Tibiłow) oraz jego dwójka kontrkandydatów – Rostisław Chugajew i Ałła Dzojewa . Cała trójka funkcjonuje w oficjalnych strukturach rządzących. Jednocześnie w społeczności lokalnej narasta frustracja, wyrażana przekonaniem, że przed rokiem 2008 (wojna gruzińsko – rosyjska) mieli oni więcej niezależności niźli teraz. Obecnie bowiem o wszystkim praktycznie decydują (wcale się z tym nie kryjąc) Rosjanie. Szczególnie widać to na granicy z Gruzją, której pilnują Rosjanie. Zatrzymują oni, na linii rozgraniczenia, różne osoby, potem ich aresztują i nie reagują na prośby z Cchinwalli o uwolnienie tego czy innego. Ponadto to właśnie Rosjanie zignorowali całkowicie tak zwane wybory prezydenckie. Gdy wygrała je, niewygodna im, Ałła Dzojewa, jednym telefonem całą elekcję unieważnili, a nowym prezydentem mianowali Tybiłowa - człowieka nie mającego do tej pory z Osetią Południową nic wspólnego. Tybiłow okazał się jednak człowiekiem porozumienia. Zaproponował Dzojewej stanowisko wicepremiera, a swojego konkurenta w ostatniej turze wyborów uczynił szefem miejscowego MSZ, a potem premierem.  Oczywiście takie rozdanie nie byłoby możliwe bez akceptacji Moskwy, która przecież wykłada 100% środków do budżetu Osetii. Wiele jednak dalszych kroków Tybiłowa wskazuje, że pomysł takiego rozkładu sił politycznych jednak był jego.
W Osetii Południowej narasta przekonanie, iż przyszłość tego regionu to jest połączenie się z Północną Osetią i utworzenie jednego państwa. To jednak oznaczałoby wejście w konflikt z Rosją, która administruje terytorium Północnej Osetii. Realnie rzecz biorąc więc tego rodzaju unia byłaby możliwa tylko w ramach państwa rosyjskiego. Ta sytuacja zmusza jednak Moskwę do bardzo ostrożnej polityki. Każda bowiem forma tego zjednoczenia stanowiłaby problem dla władz rosyjskich.
W Osetii pozostało już niewielu mieszkańców – nie więcej jak dwadzieścia dwa tysiące to znaczy pięć razy mniej niż było to w roku 1989. Pełną kontrolę nad sytuacją mają wojska rosyjskie. Armia buduje swoje kolejne bazy czyniąc całą południową Osetię jednym wielkim obozem wojskowym. Stacjonuje tu już około dziesięciu tysięcy żołnierzy rosyjskich. Za wojskowymi przyjeżdżają ich rodziny, co w istocie rzeczy oznacza rusyfikację regionu.
Największym zaś problemem Osetii Południowej jest korupcja. Rosjanie nie mogą się doliczyć 700 milionów dolarów (z miliarda) pomocy jakiej udzielili temu „quasi” państwu.

V. Dolina Pankisi - zagrożenie islamskim terroryzmem  – wydumane czy prawdziwe.

Jako ostatecznego argumentu wobec państw Zachodu Rosjanie zawsze podnoszą zagrożenie islamskim terroryzmem, który rzekomo ma wspierać także i Gruzja. Tym sposobem co i rusz powraca temat rzekomych baz czeczeńskich w Gruzji, na granicy z Rosją. Ostatnia afera w tym temacie wybuchła nieco ponad rok temu i dotyczyła sytuacji w gruzińskiej dolinie Pankisi.
Rosjanie ogłosili, że region staje się bazą fundamentalistów islamskich, wspieranych przez władze w Tbilisi. Faktem jest, iż wszystkie islamskie ugrupowania z północnego Kaukazu jednoczą się przeciw Rosjanom. Jednak oskarżenia o tworzenie jakichś terrorystycznych obozów na terenie Doliny Penkisi to, jak się okazało, tylko działanie propagandowe Rosji. Powstanie ugrupowań islamskich nie jest bowiem wygodne także dla prawosławnej Gruzji.
W dolinie Penkisi mieszka obecnie raptem osiem tysięcy, bardzo biednie żyjących, ludzi. Sama dolina znajduje się o 120 kilometrów od Czeczenii. Mieszkańcy regionu są muzułmanami. Przed ponad dziesięciu laty królowały tu przemyt narkotyków, kindnaping, a nawet terroryzm i zwykły bandytyzm. Ponadto mieli tam swoje bazy muzułmańscy wahabici z Czeczenii. Na przełomie wieków ten teren był praktycznie niekontrolowany przez władze gruzińskie. Jeszcze jednak przed dojściem Saakaszwilego do władzy, ówczesny prezydent, Eduard Szewardnadze, doprowadził do oczyszczenia Pankisi z bandytyzmu, przywracając tu pełną kontrolę państwa. Obecnie jest to więc co najwyżej wyciągany z kapelusza przez Rosjan królik muzułmańskiego terroryzmu, mający uzasadniać rosyjski terror na północnym Kaukazie. Nota bene wyciąganie przez Rosjan kwestii Doliny Penkisi dziwnie się zbiega z ogłoszeniem przez Tbilisi uznania rosyjskiego ludobójstwa na, również kaukaskim, narodzie czerkieskim. Ponadto w Tbilisi zaczęto przebąkiwać o konieczności uznania współczesnego ludobójstwa Czeczenów przez Rosjan. Zajmował się tą tematyką, rosyjskojęzyczny, kanał telewizyjny „PIK”, który nadawał swoje programy z Gruzji, za pieniądze władz gruzińskich. Jedną z prowadzących program była żona Dżohara Dudajewa, Ałła. Obecnie jednak po przejęciu władzy przez Bidzinę Iwaniszwilego, działalność telewizji „PIK” została zawieszona.   
Przyczyną zarzutów rosyjskich wobec Gruzji może być też decyzja władz w Tbilisi o ułatwieniach w przekraczaniu granicy gruzińskiej przez mieszkańców północnego Kaukazu. Rosjanie uznali to jako zagrożenie dla własnych interesów. Stąd działanie „na odwrócenie uwagi”. Takim jest głoszenie o rzekomej bazie terrorystycznej w Pankisi.    
Straszak muzułmańskiego terroryzmu jest bardzo wygodny dla Rosjan. Bo to właśnie Moskwa próbuje zrównać amerykańską wojnę z terroryzmem światowym i swoje zmagania w Czeczenii. Każdy więc element radykalizmu muzułmańskiego – mniej czy bardziej wydumany – jest Moskwie bardzo wygodny. Nie zmienia to faktu, że rosyjskie działania na Kaukazie mogą doprowadzić do wzrostu radykalizmu muzułmańskiego. To może być jednak tylko skutek działań Rosjan, a nie odwrotnie. A sama Dolina Penkisi jest bardzo wygodna dla moskiewskiej propagandy. Bo daleko od świata i nie do skontrolowania.   
 
VI. Polityka nowych władz gruzińskich wobec separatystycznych republik. Sposoby rozwiązania konfliktu wokół Abchazji i Osetii Południowej.

Nowe władze gruzińskie próbują obecnie różnych sposobów na rozwiązanie swoich kłopotów z separatystycznymi regionami. Wzbudza to nieufność Moskwy, ale jak się okazuje także i zainteresowanie, szczególnie w Abchazji. Już pierwszym pozytywnym sygnałem, idącym z Tbilisi, było mianowanie na stanowisko ministra do spraw reintegracji zwolennika absolutnie pokojowych metod, znanego w Tbilisi twórcę instytutu zajmującego się analizami możliwości pokojowego scalenia Gruzji, Paaty Zakareiszwili.
Władze dwóch oderwanych od Gruzji regionów (Abchazja, Południowa Osetia) nie liczą na uznanie po wyborach, ich niezależności przez Gruzję. W Tbilisi żadna polityczna siła takiej decyzji podjąć by się nie ośmieliła. Oznaczałoby to bowiem absolutny sprzeciw społeczny. Tak jednak w Osetii jak i Abchazji oczekuje się większej otwartości w gruzińskiej polityce. I tego oni oczekują od nowych władz. Oczywiście trudno jednostronnie i głośno ogłaszać jakieś przywileje dla mieszkańców tych regionów w Gruzji, gdyż po pierwsze źle by to przyjęła Moskwa, a po drugie władze w Cchinwalli czy też Suchumi uważałyby szerokie przywileje za jednostronną próbę inkorporacji regionów, a przede wszystkim ludzi. W związku z tym każdy wyjazd z tych regionów do Gruzji musi być związany z uzyskaniem specjalnych przepustek wyjazdowych. Oczywiście Abchazi czy też Osetyńcy chętnie wzięliby gruziński paszport, gdyby oznaczał on wyraźnie lepszą sytuacje takiej osoby niźli wtedy, gdyby dysponowała ona rosyjskim dokumentem. Stać się to może tylko w przypadku ruchu bezwizowego do państw Unii, bądź chociaż jakichś istotnych ułatwieniach przy otrzymywaniu wiz europejskich. Podobne znaczenie, choć już na mniejszą skalę, miałaby sytuacja, gdyby międzynarodowy obrót finansowy przez banki z Tbilisi był znacząco korzystniejszy niźli podobny, ale przez Moskwę. Wtedy do stolicy Gruzji mógłby się  przenosić międzynarodowy biznes tych regionów.
Mówi się także o konieczności wyrzeczenia się przez Gruzję polityki siły wobec zbuntowanych separatystycznych regionów. Gruzini znajdują się jednak w trudnej sytuacji. Bo z kim podpisywać taką umowę. Jeśli z regionami to tak jakby uznać ich podmiotowość międzynarodową. Abchazja i Osetia byłyby jednak zadowolone także z podpisania układu u nieagresji pomiędzy Gruzją i Rosją. I podobno takie wstępne rozmowy w tej sprawie trwają już w Genewie.  To by także oznaczało zmianę stanowiska Moskwy w tej kwestii. Rosjanie bowiem do tej pory jednoznacznie żądali udziału w rozmowach przedstawicieli Osetii i Abchazji.
Konkludując trudno, jak na razie, oczekiwać przełomu w stosunkach Gruzji z Abchazją i Osetią Południową. Te dwa regiony (przede wszystkim Abchazja) oczekują uznania ich państwowości. Tbilisi im tego dać nie może. Inne kroki, których zwolennikiem jest nowy minister do spraw reintegracji, Pata Zakareiszwili, pozwalają tylko na oczekiwanie długoletniego procesu normalizacji. Jego finałem pewnie będzie uznanie niepodległości chociaż Abchazji, ale jak na razie w Tbilisi takie stwierdzenie oznaczałoby dla polityka śmierć. Co najmniej cywilną i polityczną.    
W odniesieniu do kontaktów z Rosją nowe władze gruzińskie chciałyby odejść od dogmatu, że nie ma sensu rozmawiać o przyszłości Abchazji czy Osetii z separatystycznymi władzami. Że wszystkie klucze, do rozwiązania problemu, znajdują się w Moskwie. Faktycznie jest to prawdą, ale formalnie lepiej zmienić tę zasadę. To pewnie pójdzie w kierunku nawiązywania kontaktów na niższych szczeblach i próbach normalizacji kontaktów międzyludzkich ponad liniami frontu, otwarcie połączeń komunikacyjnych i telekomunikacyjnych. To także promowanie handlu na lokalną skalę, namawianie Abchazów do leczenia się w gruzińskich szpitalach i studiowania na gruzińskich uczelniach, promocja atrakcyjności gruzińskiego paszportu przy wyjazdach zagranicznych.
Obecnie najważniejsza wydaje się deklaracja o tym, że Gruzja rezygnuje ze stosowania siły wobec zbuntowanych regionów. Bidzina Iwaniszwili może też  przestać głośno dopominać się powrotu uchodźców gruzińskich do Abchazji i Osetii. Szczególnie bowiem w przypadku Abchazji, stanowiłoby to niebezpieczeństwo powrotu sytuacji z początku lat dziewięćdziesiątych, gdy Abchazi w swoim kraju byli mniejszością.  
Trzeba też pamiętać, iż jakieś ułatwienia w kontaktach Abchazji z Gruzją leżą również w interesie Rosji. Tu przede wszystkim chodzi o udrożnienie połączenia kolejowego Rosji z ich głównym partnerem na Kaukazie, Armenią. Linia ta bowiem przebiega przez Suchumi i dalej przez Tbilisi.
Istotnym punktem przetargowym w Abchazji może też być gruzińskie przyzwolenie na obecność w zbuntowanym regionie inwestorów z Zachodu. Obecnie, prócz Rosjan, bardzo się tam rozpychają Turcy. Działają jednak, z punktu widzenia prawa gruzińskiego, nielegalnie. Nielegalne są także nowe zmiany własnościowe wobec nieruchomości. To utrudnia wiele działań w Europie. Choćby w bankach. Już natomiast w praktyce władze Gruzji odeszły od zasady, że wjazd do Abchazji od strony Rosji jest nielegalnym przekroczeniem granicy. To widoczna zmiana w stosunku do poprzedniej ekipy.
Zawsze jednak pozostaje jedna wątpliwość: czy na powolną normalizację sytuacji wokół Gruzji, wedle wyżej nakreślonych scenariuszy, da swoje przyzwolenie Moskwa. Przecież to by oznaczało powolne, ale bezpowrotne utracenie wpływów przez Rosjan w Gruzji. Wiele tu zależy od Europy i przede wszystkim USA. One mogą swoim naciskiem wymóc na Moskwie ustępstwa.  

Jakub Szczepanik


 Źródła i literatura
1. Rozmowa z Paata Zakareiszwili – Ministrem do spraw Reintegracji Gruzji
2. http://konflikty.wp.pl/kat,1020223,title,Piec-lat-po-wojnie-gruzinsko-rosyjskiej-jakie-problemy-stoja-na-drodze-do-normalizacji-stosunkow,wid,15875055,wiadomosc.html
3. Wikipedia


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl