Szóstego grudnia 2015 w Armenii odbyło się referendum w sprawie zmiany konstytucji. Już sama procedura głosowania wzbudziła masę narzekań tak przeciwników zmian konstytucji jak i OBWE. Nowa ustawa zasadnicza wprowadza zasady republiki parlamentarnej kosztem dotychczas obowiązującej, prezydenckiej.
Pomysł zmiany konstytucji, w kierunku ustanowienia parlamentarnej formy zarządzania krajem, był inicjatywą obecnych władz. Oponenci początkowo odnieśli się do pomysłu z dużą dozą ostrożności, usprawiedliwianą tym, że poczynając od 1995 roku, w Armenii wszelkie procesy elektoralne zachodziły z dużymi problemami, ich rezultaty nie cieszyły się zaufaniem społeczeństwa, a uformowane władze szybko traciły legitymizację. Pewnie też traciłyby realną władzę, gdyby nie wsparcie Rosji. Bo Moskwa zawsze starała się mieć wpływ na każdą, kolejną ekipą rządzącą w Erywaniu.
W społeczeństwie utworzyło się mniemanie, że na drodze rozwiązywania realnych problemów w państwie przeszkodą jest nie stara i „zła” konstytucja, którą trzeba zmienić na nową i „dobrą”, a także nie „zły” system prezydencki, który należy konstytucyjną drogą zmienić na „dobry” parlamentarny, a to, że w rzeczywistości prawo nie jest przestrzegane. I nieformalne, niepisane „prawa” okazują się ważniejsze, aniżeli prawa pisane i de jure obowiązujące. Oponenci władzy dostrzegli w inicjatywie zmiany konstytucji próbę takiej zmiany formalnych zapisów prawa, aby zabezpieczyć człowieka siedzącego na fotelu prezydenta od 2008roku, i którego kadencja kończy się w 2018r. Według starej konstytucji, nie ma on już prawa do reelekcji. A więc teraz miałby zostać premierem. Na dodatek stanowisko premiera nie ma ograniczeń kadencyjnych.
Projekt nowej konstytucji, nad którym pracowała specjalna komisja, faworyzował zdecydowanie obecnie rządzącą Partię Republikańską. Pod naciskiem opozycji, a także komicji weneckiej, owe sformalizowane przywileje zostały usunięte z tekstu nowej konstytucji. Inna rzecz, iż sama zmiana zasad (preferencja parlamentu kosztem uprawnień prezydenta) była niewygodna dla opozycji. Do tej pory logika walki politycznej opozycji była nakierowana na to, żeby: ustanowić lidera, zebrać komitet wyborczy, skonsolidować zaplecze pod kątem poparcia dla swojego kandydata, zmobilizować opinię społeczną i ewentualnie organizować protesty przeciwko potencjalnym fałszerstwom wyborczym, których z reguły dopuszczali się rządzący. Taka metoda działania obowiązywała od restytucji państwa na początku lat dziewięćdziesiątych.
Przy czym władze zawsze próbowały wybory jakoś zmanipulować. W roku 2008 Ormianie nawet masowo demonstrowali przeciw wyborczym fałszerstwom. Ówcześnie rządzący Robert Koczarian siłą rozpędzał demonstracje. Zginęło wtedy kilkunastu protestujących. Aresztowanych przetrzymywano w więzieniach przez następne trzy lata.
Teraz więc zmiany w praktyce wyborczej i przesuniecie siły ciężkości na elekcję parlamentu wzbudzają sporo emocji. Tym bardziej, że władze decydują się na kroki wzbudzające wiele wątpliwości odnośnie ich dobrej woli. Rządzący choćby nie zgadzają się publikować spisów osób mających czynne prawo wyborcze, powołując się na tajemnice głosowania. Taka praktyka ma, wedle opozycji, dopomóc rządzącym w dopisywaniu do wyborczych spisów martwych dusz. Ponadto, by dziennikarz mógł wejść do lokalu wyborczego, będzie musiał mieć specjalną akredytację. Taki dokument mają otrzymać tylko przedstawiciele mediów prorządowych. Już teraz wywołało to krytykę ze strony organizacji dziennikarskich, organizacji społecznych i polityków opozycyjnych. Jedyną nadzieją jest fakt, iż władze twierdzą, iż to tylko przymiarki, a ostateczny kształt wyborczego prawa ma być także konsultowany z „komisją wenecką”.
Do wyborów parlamentarnych w 2017r i wyborów prezydenta przez parlament w 2018r, władza będzie próbowała utrwalić swoje wpływy. Władze pewnie w pełni wykorzystają swój wpływ na media jak i administrację. Jednym z haseł przedwyborczych będzie pewnie artykułowanie korzyści jakie rzekomo ma Armenia z powodu przynależności do, tworzonych przez Rosję, międzynarodowych struktur gospodarczych i militarnych. Nota bene zmonopolizowanie przez Rosję dostaw do Armenii surowców energetycznych pozwala także Moskwie wpływać na decyzje podejmowane przez władze z Erywania. W kampanii zostanie niewątpliwie wykorzystana trudna sytuacja wokół Karabachu. Władze będą próbowały wykazać, iż wszystko robią dla zapewnienia integracji terytorialnej Armenii oraz, że wspomagają rodaków z Górskiego Karabachu.
Obecnie rządzącym pewnie bardzo pomoże także fakt, iż w kraju brak skonsolidowanej, proeuropejskiej opozycji oraz podobnie nastawionych mediów. Są jednak i inne czynniki, które nie są korzystne dla obecnych władz. To przede wszystkim wzrost świadomości społecznej odnośnie „zużycia” się obecnej władzy. Narasta też kryzys ekonomiczny, spowodowany nie tylko nieprawidłowym kierowaniem gospodarką, co przyczyniło się do zmniejszenia ilości inwestycji, ale także pogorszenie wskaźników ekonomicznych, w związku z kryzysem w Rosji. Wzrasta też znaczenie mediów elektronicznych, a te z reguły są nastawione do obecnych władz bardzo krytycznie.
Opozycję optymistycznie nastraja także rosnące znaczenie regionu południowego Kaukazu dla rozgrywki pomiędzy mocarstwami. To doprowadza do tego, iż na rozwój sytuacji w Armenii będą pewnie uważniej patrzyli analitycy nie tylko z Moskwy, ale i także z Waszyngtonu, Ankary, Brukseli, Teheranu. Dzięki temu władze nie będą mogły sobie pozwolić na jawne oszustwa wyborcze. Na to w każdym razie liczy opozycja.
Ruben Megrabyan
Ekspert Armeńskiego Centrum Politycznych Studiów z Erywania. Komentator polityczny
wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl
Copyright © 2015. All Rights Reserved