Niejaki Warzecha, Łukasz Warzecha, żegna, na łamach „Wirtualnej Polski” prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dziwne to pożegnanie…. Bo niby Warzecha krytykuje, byłego już prezydenta, za nieudolność, partyjność i co się tam tylko da, ale rzeczowych argumentów jakby brakło. Dlaczego więc Komorowski był zły? Bo Komorowski był zły!
„Pożegnalne wystąpienie głowy państwa było idealnym podsumowaniem marnej prezydentury” tako rzecze tenże Warzecha. Tylko co oznacza „marna prezydentura” już Łukasz W. nie zdradza. Chyba, że za wystarczające wyjaśnienie uważa kilka banialuków w stylu:
„Wczoraj mówił o tym, że Polska musi się zabezpieczać w niebezpiecznym świecie, a kilka lat temu pohukiwał, że "nikt na naszą polską wolność, nikt na nas nie czyha”, przedstawiając otoczenie naszego kraju jako stabilne i absolutnie bezpieczne. Świadczy to w najlepszym wypadku o tragicznie słabej przenikliwości.”
A może więc powinien Warzecha równie mocno skrytykować i amerykańską CIA i Baracka Obamę i nawet Angelę Merkel – bo przecież nie przewidzieli, że Putin złamie wszelkie zasady, obwiązujące we współczesnym, cywilizowanym, świecie. A może to Warzecha powinien być doradcą światowych głów, korespondentem CIA i jeszcze, na dodatek, być na miejscu Kozieja czy Nałęcza, a może nawet Kuźniara. On (Warzecha) już by doradził, już by przewidział. Bo to prawdziwy Nostradamus jest…
Dalej Warzecha, w swoim dziele, wyrzeka, że Komorowski był prezydentem partyjnym. Zaraz jednak się poprawia, że każdy prezydent powinien pamiętać o swoim zapleczu. Pewnie w trakcie pisania filipiki przypomniało mu się słynne „panie prezesie, melduję wykonanie zadania”. Może też uświadomił sobie, że prezydent elekt, gdy już tylko się zaprzysięgnie, ma ruszyć w objazd Polski. Rajd ten dziwnie się zbiega z rozpoczęciem kampanii wyborczej, do Parlamentu. Ponieważ jednak nie chciało mu się wykreślić fragmentu o partyjnym prezydencie (wiadomo, dzieło im dłuższe, tym lepiej opłacone…), to nagle zszedł z partyjności prezydenta Bronisława K. na jego brak (wedle Warzechy) wizji sprawowania urzędu. Dowodem na to miałyby być „całe mnóstwo gestów niepoważnych i szkodliwych, również w sferze symbolicznej (…)- rozpętanie awantury o krzyż na Krakowskim Przedmieściu”.
Dziwny to zarzut. Bo cała afera z krzyżem, wokół pałacu prezydenckiego, kojarzy się raczej z siłami przeciwnymi Komorowskiemu. Jeśli zaś Warzecha wierzy w spiskową teorię, w tej kwestii, że to prezydent sam zorganizował rozpoczęcie demonstracji, to przecież mógł przeciw temu wystąpić Jarosław K. – wszak brat Lecha i jeszcze szef partii. Mógł też głośne protesty, w tamtym czasie, przedstawić sam Warzecha. Ale nie przedstawiał.
Dalej Łukasz W. ocenia znów politykę zagraniczną Komorowskiego. Zarzut jest poważny:
„ Podczas podróży do USA nowy wówczas prezydent niczego nie załatwił, do niczego gospodarzy nie przekonał, ba – nawet nie przedstawił żadnego czytelnego i mocnego przekazu, za to sprawił, że w waszyngtońskich kuluarach spoglądano na niego z nieukrywanym zdziwieniem i zaskoczeniem”.
Tylko jakoś Łukasz W. nie przedstawia dlaczegóż to (i jak on to zobaczył) gospodarze mieli patrzeć na prezydenta RP z „nieukrywanym zdziwieniem i zaskoczeniem”. Masło maślane…
Kolejne zarzuty wobec Bronisława Komorowskiego także nie są poparte żadnymi przykładami:
„Bronisławowi Komorowskiemu po prostu nie mieściło się w głowie, że coś robi źle, że (…) powinien umieć zaproponować główne kierunki i – jeśli trzeba – przekonywać do swojej wizji Polaków, nawet na kontrze z rządem”
W stosunku do powyższego fragmentu ciśnie się tylko jedno pytanie: a ileż to razy stawał w kontrze, do rządu PiS, Lech Kaczyński. Ile ustaw zawetował.
Oczekiwać chyba należy, że Warzecha, w kolejnych publikacjach, zarzuci Komorowskiemu emigrację milionów Polaków (dziwnym trafem najwięcej z nich wyjechało z Polski w okresie rządów PiS), bezrobocie, niskie zarobki i wszelkie inne plagi (niekoniecznie egipskie). Polacy zaś wyjeżdżają do krajów i regionów „starej Unii” (choć dużo bardziej masowo czynią to mieszkańcy dawnego NRD) za lepszymi zarobkami. Pewnie Warzecha zaraz wytoczy armaty: „a dlaczego to w Polsce się za mało zarabia”. Powinien jednak to pytanie zadać także rządzącym Litwą, Czechami, Słowacją, Węgrami, a nawet Angeli Merkel (odpowiedzialnej wszak, wedle tej logiki, za ciągle mniejsze uposażenia, we wschodniej części Niemiec). Tyle, że tej klasy publicyści nie zadają sobie trudu, na takie pytania i wątpliwości. Oni wiedzą: w Polsce jest najgorzej i basta! Gdy zaś ktoś im da za przykład do rozważenia, że w ubiegłym roku, bez mała, sześć milionów Polaków wyjechało na wakacje zagraniczne, to tego rodzaju komentatorzy gotowi są stwierdzić (i twierdzą!), że to sami… kombinatorzy – ci turyści ma się rozumieć. Coś jednak dużo tych kombinatorów. Nie trafi nawet argument, do tej maści krytyków, że w ubiegłym roku eksport polski, to sporo ponad 150 miliardów euro. Bo oni zawsze znajdą dziurę (albo tylko ułudę tej dziury) w całym. Będą głosili, że i tak Polska … w gruzach leży… I panie premierze jak żyć…. W ogóle te upały, premier (a już na pewno prezydent) powinni przewidzieć i ostrzec społeczeństwo. A najlepiej przeciwdziałać! Bo pot się leje, a niektórym rodakom mózg się lasuje… Jeszcze mogę rozumieć polityków (obecnie) opozycyjnych, którzy w walce o władzę, mogą się posunąć do każdej socjotechniki – wiadomo „ciemny lud to kupi”. Ale komentatorzy? Chyba, że oni też walczą o jakieś swoje cele. Ciekawe jakie… I tylko w takim przypadku, nie zaskakuje propaganda tragedii ogólnonarodowej, w stylu „tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie”. A więc Komorowski był zły, bo … był zły. Tako rzecze Łukasz Warzecha!
Krzysztof Szczepanik
wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl
Copyright © 2015. All Rights Reserved