Coraz bardziej widać, że władze rosyjskie nie chcą ustąpić z otwartego wywierania nacisku na Ukrainy. Jednocześnie, jeśli patrzeć z rosyjskiego punktu widzenia, wrogie państwa, za jakie uważa się w Rosji kraje NATO, nigdy nie były tak blisko granic FR. Dlatego wojskowa i polityczna elita Rosji liczy na destabilizacje światową, która może sprawić, że Stany Zjednoczone byłyby zmuszone do ustępstw wobec Rosji.
Na dzień dzisiejszy Putin wybrał bardzo prostą metodę walki o swoje wpływy wśród Rosjan. Przede wszystkim chcą się wykazać przed społeczeństwem chociaż jakimś lokalnym zwycięstwem. Wobec ekonomicznych i politycznych sankcji, Putin chce pokazać społeczeństwu Rosji i swoich oligarchom, że Rosja może dyktować swoje prawa w globalnej politycznej grze swoim głównym geopolitycznym wrogom.
Do realizacji tego planu, zgodnie z wieloma moskiewskimi doktrynami, najlepszym obszarem, prócz Ukrainy, będzie Kaukaz. Putin nigdy nie pogodzi się z nowym statusem Gruzji co w swojej kolejności powoduje niepokój w sprawie potencjalnej możliwości reorientacji Armenii w stronę Zachodu. Oprócz tego, Kaukaz zawsze był dobrym regionem do sztucznej eskalacji etnicznych konfliktów. Moskwa uważa, że ma znaczne możliwości, żeby kontrolować te konflikty. Na dzień dzisiejszy najważniejszy wydaje się konflikt między trzema państwami: Armenią, Azerbejdżanem i Gruzją. Dlatego, żeby przekierować uwagę społeczności międzynarodowej z Ukrainy w drugą stronę, Rosja próbuje manipulować konfliktem karabaskim. W rozmowach z Azerbejdżanem zachęca Ilhama Alijewa do powiększenia napięcia na linii armeńsko-azerbejdżańskich kontaktów, mając nadzieje, że w przyszłości będzie można rozmieścić na terenie konfliktu swoje wojska „stabilizacyjne”. Z drugiej strony, Moskwa postrzega zauważalny wzrost potyczek między dwoma kaukaskimi państwami jako neutralizację chęci dryfowania Armenii w stronę Zachodu i tym samym zachowaniem tego kraju w swojej strefie wpływów. By zmniejszyć wpływy NATO i UE na Kaukazie, niezbędnie trzeba stworzyć (wedle moskiewskiej strategii) sztuczne problemy państwu, które ma otwarte prozachodnie orientacje. Takim państwem w regionie jest Gruzja. Rosyjski plan działań wobec Gruzji zakłada rozpalanie konfliktów wewnątrz tego kraju. To da Rosji możliwość wmieszania się w sytuacje wewnętrzną tego kraju i manipulacji wokół najważniejszych kierunków jego polityki międzynarodowej.
Aby osiągnąć swoje cele, Kreml aktywnie wspiera różne grupy etniczne w Gruzji: Azerów, Ormian, Adżarów. Tradycyjnym wsparciem Rosji w Gruzji jest Gruzińska Prawosławna Cerkiew. Kontakty między Rosyjską Prawosławną Cerkwią i Gruzińska Cerkwią na przestrzeni wielu lat zawsze były bliskie. Według hierarchii religijnej Cerkiew Gruzińska jest oficjalnie Autokefaliczna, ale w rzeczywistości, od prezydentury Michaiła Saakaszwilego, gdy Gruzja otwarcie deklarowała prozachodni kurs polityczny, gruzińscy duchowni stopniowo zaczęli otrzymywać więcej wsparcia i pomocy od swoich braci w wierze z Moskwy. Rosyjska strona zawsze podkreślała ważność wychowania gruzińskiej młodzieży w patriotyzmie i religijności. Na dzień dzisiejszy jest kilka organizacji i grup młodzieżowych działających pod patronatem Gruzińskiej Prawosławnej Cerkwi, jednakże niektóre z nich wprost podlegają Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej.
Główną przyczyną tego, że Rosja wykorzystuje gruzińskie duchowieństwo w swoich celach jest tradycyjne, antagonistyczne podejście Gruzińskiej Cerkwi do zachodnich wartości. W lipcu tego roku w Tbilisi doszło do symptomatycznego wydarzenia. Grupa składająca się z 50-u młodych nacjonalistów napadła na armeńską cerkiew w czasie liturgii. Ta sytuacja zszokowała społeczność ormiańską w Tbilisi i zwiększyła napięcie w kontaktach między Gruzinami i Ormianami. A wtajemniczeni mówią, że za tym wydarzeniem stoją rosyjskie specsłużby.
Bo Rosjanie starają się utrzymywać duże wpływy w tych rejonach Gruzji, gdzie zamieszkują w sposób zwarty Ormianie. W miejscowości Ahalkalaki do roku 2007 funkcjonowała rosyjska baza wojskowa. Rosjanie wyjechali stamtąd na życzenie prezydenta Saakaszwilego, pozostali jednak pracownicy cywilni bazy, głównie miejscowi Ormianie. Są oni nadal zapatrzeni w Moskwę. Mają też swoje kluby, domy kultury. Wszystko wspierane przez pieniądze rosyjskie.
Innymi słowy, rosyjska strona, jednoznacznie jest za podtrzymywaniem swojej sieci informacyjnej wśród mniejszości ormiańskiej w Gruzji, mając na celu wykorzystać te możliwości w przyszłości.
W ostatnim czasie zauważalna jest aktywizacja byłych urzędników regionalnej administracji Samcihe-Dżawaheti, którzy nagle zaczęli wyrażać swoje szczególne zaniepokojenie problemami mniejszości narodowych w Gruzji. Należy powiedzieć, że działalność ludzi tego typu w Dżawaheti także rozpoczęło się jednocześnie z eskalacją napięć wokół Ukrainy. Po prawdzie mówiąc, w czasie rządów Michaela Saakaszwili, to ta klasa urzędników zawsze była przeciwna działalności lokalnych ormiańskich, narodowych aktywistów, którzy walczyli o swoje prawa w tym rejonie Gruzji. Fakt ten tworzy podstawy, by wątpić w szczerość deklaracji w sprawie praw mniejszości narodowych świeżo upieczonych działaczy.
I w końcu dochodzimy do rosyjskiej 102-iej bazy wojennej w drugim co do wielkości mieście Armenii – Gyumri. Jest ona poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i suwerenności tak Armenii jak i Gruzji. Moskwa posiada środek do wzmocnienia i skompletowania tego kontyngentu, który na dzień dzisiejszy jest najbardziej zagrażającym niezależności Armenii elementem. Pracownicy rosyjskiej 102-iej bazy zawsze darzyli dużą uwagą sprawy narodowe w gruzińskiej Samche-Dżawaheti i teraz po tym jak Kongres USA zadeklarował możliwość ustanowienia statusu Gruzji jako sojusznika USA w regionie, rosyjska strona będzie bardziej odnosiła się do możliwości manipulowania kwestiami narodowymi Gruzji. W końcu, Rosja ma już doświadczenie w używaniu tzw. „Zielonych Człowieczków”, którzy niedawno zajęli Krym, wychodząc z Sewastopolskiej bazy wojennej. Takim sposobem fakt działania rosyjskiej bazy wojennej tworzy kolejne zagrożenie wykorzystania taktyki „Zielonych Człowieczków” na Kaukazie. Żołnierze 102-iej bazy mogą być łatwo wykorzystani do wypełnienia ważnych misji, tak w Armenii jak i w Gruzji. Dlatego, ani Armenia ani Gruzja nie są ubezpieczone i zabezpieczone od podobnych ostrych działań strony rosyjskiej.
Eduard Abramyan
Niezależny ekspert w tematyce regionalnego bezpieczeństwa
Londyn, 06.08.2014r.
wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl
Copyright © 2015. All Rights Reserved